Max Verstappen w Las Vegas zapewnił sobie swój czwarty tytuł mistrza świata.
Holender dokonał tego finiszując na pozycji piątej, lecz do zdobycia tytułu potrzebował jedynie ukończyć wyścig przed, swoim głównym rywalem, Lando Norrisem. Brytyjczyk dojechał do mety jako szósty, dlatego na dwa weekendy wyścigowe do końca sezonu, Max Verstappen może rozpocząć świętowanie.
Sezon 2024 rozpoczął się fantastycznie dla Red Bulla. Przez pierwsze pięć wyścigów mieli zdecydowanie najszybszy bolid, co Verstappen potrafił wykorzystać. Pierwsze trudności pojawiły się podczas przyjazdu do Europy. Wyścig na Imoli padł łupem Holendra, jednak ogromny wkład w ten wynik miał sam kierowca. Bolid Red Bulla od tego momentu przestał już być najszybszy i coraz częściej to Ferrari czy McLaren wyglądał na faworyta. Verstappen zwyciężył jeszcze w Kanadzie, a następnie Hiszpanii, co okazało się kluczowe dla przebiegu całej Europejskiej części sezonu. W Wielkiej Brytanii niespodziewanie Mercedes odzyskał tempo i walka na szczycie stała się jeszcze trudniejsza. Pomimo słabszej maszyny Verstappen wyciągał wszystko co się tylko dało z poszczególnych weekendów. Na korzyść Holendra paradoksalnie zagrał także główny rywal, a więc McLaren i Lando Norris. Problemy operacyjne na Silverstone, komunikacyjne na Węgrzech, strategiczne we Włoszech i błędy Norrisa, chociażby w Belgii czy słynne już starty z pole position, które delikatnie mówiąc do udanych często nie należą, dały czas Red Bullowi na poprawę bolidu i mniejsze straty punktowe. Lando Norris zwyczajnie nie był gotowy, aby walczyć z prawie bez błędnym Verstappenem.
Mistrzostwo świata Holendra to szczególne osiągnięcie, z uwagi na formę Red Bulla przez większość sezonu. Austriacki zespół był najszybszy tylko do Grand Prix Chin, co bardzo dobrze pokazuje analiza wyników Sergio Pereza. Meksykanin właśnie od przełomu kwietnia oraz maja znajduje się w dołku pod kątem rezultatów, ale również mentalnym. Verstappen pokazał swoje umiejętności i udowodnił, dlaczego zasłużył na zdobycie tegorocznego tytułu. Kropką nad i było Grand Prix Sao Paulo, gdzie Holender zwyciężył w deszczowej pogodzie startując z 17 pola. Nie sposób nie docenić takich osiągnięć w sezonie, kiedy naprawdę wiele nie szło po myśli zespołu oraz kierowcy. To właśnie umiejętność wyciągania maksymalnych rezultatów jakie tylko można dała końcowy sukces. Możliwe, że gdyby nie McLaren i Lando Norris byli w pozycji głównych rywali z najszybszym bolidem to sytuacja w tabeli wyglądałaby zupełnie inaczej, ale to nie czas i miejsce, aby prowadzić takie rozważania. Niepodważalnym faktem za to jest świetna dyspozycja Verstappena przez cały sezon i, przynajmniej do końca sezonu, należy się na właśnie tym skupić.
Verstappen jako czterokrotny mistrz świata dołącza do grona razem z Sebastianem Vettelem oraz Alainem Prostem. Więcej od nich mają tylko Juan Manuel Fangio – 5 i Lewis Hamilton oraz Michael Schumacher – po 7. Zajmuje on także trzecią pozycję w klasyfikacji największej ilości zwycięstw z 62 wygranymi. Przed nim znajdują się tylko wyżej wspomniani Schumacher (91) i Hamilton (105).
Nierozstrzygnięta pozostaje jeszcze kwestia mistrzostwa świata konstruktorów. McLaren prowadzi z przewagą 24 punktów nad Ferrari i 54 oczek nad Red Bullem. Austriacy nie mają jednak zbyt dużych szans na sukces w tej klasyfikacji, głównie ze względu na wyniki jakie prezentuje Sergio Perez. Ferrari musi przejechać ostatnie dwa wyścigi niemal perfekcyjnie, aby mierzyć się z McLarenem w Abu Dhabi.
– To był długi sezon i oczywiście zaczęliśmy niesamowici, ale potem mieliśmy ciężki moment. Mimo to jako zespół, trzymaliśmy się razem, pracowaliśmy nad ulepszeniami i odnieśliśmy zwycięstwo. Jestem niesamowicie dumny ze wszystkich, z tego, co dla mnie zrobili. Więc w tej chwili czuję po prostu wielką ulgę, ale także dumę – powiedział Verstappen zaraz po wyścigu.
– Max w tym roku grał w swojej własnej lidze. Jego osiem zwycięstw, więcej niż ktokolwiek inny, konsekwencja, praca zespołowa i czyste postanowienie były niezwykłe. Radził sobie z presją oraz opanowaniem prawdziwego mistrza – powiedział Christian Horner, CEO i szef zespołu Red Bull.
Do końca sezonu pozostały już tylko dwie rundy – Katar oraz finał w Abu Dhabi – a potem? Zasłużony odpoczynek dla wszystkich z padoku. Rekordowo długi sezon z pewnością jest bardzo męczący dla zespołów. Jedno jest jednak pewne, Max Verstappen pomimo zapewnienia tytułu dalej będzie z pełną siłą walczyć o zwycięstwa, chcąc zgarnąć jeszcze jakieś zwycięstwo.
Zdjęcia: Red Bull Content Pool