Szukaj
Close this search box.

Kto ma szanse na mistrzostwo konstruktorów?

Do końca sezonu 2024 pozostało 8 wyścigów, a sprawa mistrzostwa konstruktorów jest dalej jak najbardziej otwarta. Faworytem na ten moment wydaje się McLaren, lecz czy jednak tylko oni rzeczywiście mają szansę osiągnąć końcowy triumf?

Początek roku zdecydowanie należał do Red Bulla. Austriacki zespół, a bardziej konkretnie Max Verstappen, zwyciężył 7 razy podczas 10 rund. Po tym nastąpiło jednak załamanie „Byków”, którzy zaczęli tracić przewagę na rzecz McLarena. Samochód stał się bardzo nieprzewidywalny, występowały problemy na torach z wieloma tarkami, na przykład Monako, a obecnie zespół najbardziej boryka się ze złym balansem bolidu. Verstappen regularnie podkreśla podczas wyścigów czy po nich, że samochód jest niezwykle trudny do prowadzenia. Cierpi na tym zużycie opon oraz pewność siebie kierowcy. Świetnie spadek osiągów bolidów Red Bulla widać po wynikach Sergio Pereza. Meksykanin do czasu wyścigu w Miami (5 runda) na podium stanął 4 razy, lecz po weekendzie w USA najlepszą końcową pozycją Pereza było 6. w Holandii. Dzięki jego wynikom obserwujemy więc dosyć dobrze, gdzie na tle reszty stawki plasuje się bolid Red Bulla. Na domiar złego, poprawki po odejściu Adriana Neweya nie spisują się tak dobrze, jak wynika z symulatorów. Red Bullowi brakuje korelacji między teoretycznym działaniem nowych części, a ich praktycznym odzwierciedleniem na torze. Po Grand Prix Włoch wciąż są liderami obu klasyfikacji, lecz McLaren traci do nich jedynie 8 punktów. Sytuacja w tabeli kierowców jest trochę lepsza, za sprawą bardzo dobrego Maxa Vertsappena oraz błędów McLarena i Lando Norrisa.

McLaren zaliczył niesamowity rozwój samochodu i obecnie zdecydowanie mają najszybszy bolid. Nie wykorzystują jednak w pełni potencjału swojej maszyny. O ile można się spodziewać, że w klasyfikacji konstruktorów prześcigną Red Bulla, tak sprawa mistrzostwa kierowców dla Lando Norrisa została dużo utrudniona. Ważne błędy pojawiły się w Hiszpanie, kiedy to Norris nie był w stanie przekuć pole position na wygraną, głównie przez swój słaby start. W Austrii Brytyjczyk powinien był wygrać, lecz doszło tam do kolizji z Maxem Vertsappenem i stracił punkty do holendra. Wielka Brytania, domowy wyścig, została całkowicie zaprzepaszczona przez złą strategię oraz błędy komunikacyjne. Wydawało się, że była to solidna lekcja dla McLarena o tym, jak zarządzać wyścigiem. Stajnia z Woking nie przyciągnęła z tego jednak żadnych wniosków, czego przykładem było Grand Prix Węgier. Ponownie Norris źle wystartował umożliwiając Oscarowi Piastriemu awans na pierwszą pozycję. Kolejność zjazdów do boksu zamieniła jednak pozycjami kolegów zespołowych, a McLaren musiał wręcz prosić Norrisa, aby oddał miejsce Australijczykowi. Można było przypuszczać, że po tym wyścigu w końcu McLaren jest gotowy w pełni postawić na Norrisa w walce o mistrzostwo. Okazało się jednak, że nic bardziej mylnego. Podczas Grand Prix Włoch Lando Norris uzyskał pole position, a obok ustawił się Oscar Piastri, idealna sytuacja dla dobrze poukładanego zespołu, aby wywieźć jak najlepszy rezultat. Po pierwszym zakręcie wszystko wyglądało należycie, lecz wtedy Oscar Piastri zdecydował się wyprzedzić Norrisa, przez co Brytyjczyk spadł jeszcze za Charlesa Leclerca. Miało to fundamentalne znaczenie na końcowy wynik, a McLaren znowu nie wykorzystał świetnej okazji do zwycięstwa.

W wyścigu o tytuł mistrza konstruktorów pozostaje także Ferrari. Scuderia wygrała jak dotąd 3 wyścigi, czyli tyle samo co McLaren. Włosi mieli jednak dosyć trudny okres od czasu Kanady, ulepszenia nie działały tak jak zakładano, a w trakcie sezonu odszedł szef techniczny, Enrico Cardile. Mimo to tracą zaledwie 39 punktów do Red Bulla, co może być niemałą niespodzianką. Ostatnie wyścigi przyniosły dobre wyniki w postaci dwóch podiów oraz wygranej na Monzy. Odpowiada za to także w dużym stopniu strategia, którą Ferrari ostatnio dobiera świetnie. Czystym tempem wciąż prawdopodobnie mogą odstawać nieco od McLarena, lecz nie wiemy jeszcze w pełni jak działają poprawki przywiezione na Monzę. Następna dwa wyścigi, czyli Azerbejdżan oraz Singapur, mogą przynieść również wiele punktów. W ostatnich latach Ferrari dobrze radziło sobie na torach ulicznych. Rok temu jedyne zwycięstwo Włochów przyszło właśnie podczas Grand Prix Singapuru. Nadchodzące dwie rundy odpowiedzą na pytanie czy Ferrari ma jeszcze czego szukać w walce o tytuł. Jeżeli poprawki faktycznie zbliżyły ich do poziomu McLarena to mogą dużo zyskać wykorzystują błędy swoich rywali. Ferrari ma także na horyzoncie wizje przyjścia Lewisa Hamiltona, więc z pewnością będą się starali zbudować jak najlepszy samochód również na przyszły sezon.

Zdjęcie: Ferrari

Pozostałe artykuły Wheelspin.news