Fred Vasseur podzielił się swoimi przemyśleniami na temat kluczowego punktu, który przeszkodził w zdobyciu mistrzostwa konstruktorów przez Ferrari.
Szef stajni z Maranello dla portalu Motorsport.com wskazał giętkie skrzydła jako element działający na niekorzyść Ferrari. Niedługo po starcie sezonu z padoku dochodziły głosy o zbyt dużym uginaniu się przedniego skrzydła w bolidzie McLarena, a następnie Mercedesa. Skargę w tym temacie złożyło właśnie Ferrari oraz Red Bull, lecz jak przyznaje Vasseur, zrobiono to za późno. FIA na Grand Prix Belgii zamontowała specjalne kamery oraz punkty detekcji, które miały sprawdzić czy skrzydła McLarena i Mercedesa nie naruszają przepisów. Ostatecznie organ nadzorujący zasady określił, że nie ma powodu do karania nikogo ani zmiany swoich elementów. Oznaczało to zatem potwierdzenie legalności skrzydeł, które działały najprawdopodobniej w szarej sferze przepisów.
To właśnie ten moment Fred Vasseur wskazał jako bardzo ciężki w skutkach dla swojej ekipy. Ferrari z wprowadzeniem podobnego konceptu czekało dosyć długo, bo aż do Grand Prix Singapuru, a więc blisko trzy miesiące. W obecnym świecie Formuły 1 nie jest łatwo wprowadzać nowe rozwiązania z wyścigu na wyścig. Dużo czasu zajmuje zaprojektowanie części, następnie jej produkcja i finalnie test na torze. Dochodzi do tego jeszcze limit budżetowy, który skutecznie ogranicza koszty związane z masowym projektowaniem nowych części.
– Jestem tym trochę sfrustrowany, ponieważ dotyczy to tylko osiągów, a my czekaliśmy dwa miesiące na decyzje czy było to legalne – odpowiedział Vasseur na pytanie o rolę giętkich skrzydeł w mistrzostwach – a z limitem budżetowym musisz ciągle o nim myśleć. Oznacza to, że trzeba być efektywnym z ograniczonymi pieniędzmi. Jeżeli zaczniesz coś opracowywać, a ostatecznie okaże się to złe to tracisz 600,000 euro.
Szef Ferrari dużą wagę przywiązał do aspektu limitu budżetowego. Został on wprowadzony w sezonie 2021, aby zmniejszyć przewagę bogatszych zespołów oraz możliwie jak najbardziej wyrównać stawkę. Działa to, ponieważ teraz nie może przyjść jakiś duży koncern czy inwestor i zacząć masowo dosypywać pieniądze przeznaczane na rozwój. Ogranicza to także możliwości opracowywania części w trakcie sezonu. Należy dogłębnie przeanalizować czy coś się opłaca, tym bardziej jeżeli nie wiadomo czy takie rozwiązanie będzie legalne. Vasseur wskazuje tu na opieszałość i pobłażliwość FIA, która dosyć długo badało temat tegorocznych giętkich skrzydeł.
– Mieliśmy dyskusję o przypadku Red Bulla dwa lata temu, bo nie tracisz pół miliona, tylko pół miliona z 150 milionów. To pół miliona z trzech czy czterech przeznaczonych na rozwój, ponieważ masz jeszcze personel, koszty ścigania i wiele więcej. Na rozwój bolidu przeznacza się X milionów, ale jest to mały X. Jeżeli przeznaczysz go na nic to przepada. To wtedy dla mnie było na granicy.
Vasseur tłumaczy, że nawet jeżeli zysk z wprowadzenia giętkich skrzydeł byłby niewielki to i tak mógł być kluczowy w tak zbliżonej stawce, gdzie liczyły się każde części sekundy.
– To prawda, że im bardziej walka będzie zacieśniona tym więcej uwagi poświęca się na detale. Nie jestem pewny czy kiedy miałeś sześćdziesiątych różnicy pomiędzy samochodami to skupialiśmy się na detalach. Na wyścigu takim jak Monza było cztery czy pięć bolidów w jednej dziesiątej sekundy i jeśli posiadasz giętkie skrzydła to robi to dużą różnicę.
Szefa Ferrari zapytano jeszcze czy tak późne zaimplementowanie giętkich skrzydeł miało gorsze skutki niż kompletnie nietrafione poprawki na Grand Prix Hiszpanii. Nowe części przywiezione do Barcelony wstrzymało rozwój Ferrari, które musiało z nimi walczyć przez prawie 5 wyścigów. Szczególnie problematyczna okazała się podłoga powodująca efekt dobijania przy wysokich prędkościach.
– Myślę, że to bardziej konsekwencje tak ciężkich regulacji technicznych, w których nie łatwo się rozwijać, a jednocześnie zespoły zbliżają się do siebie w osiągach. Nie wiem co kosztowało mocniej, ponieważ nie można przeżyć sezonu jeszcze raz, a miałbyś wtedy inne podejście. To co wiemy to jedno, a byliśmy wtedy trochę w tyle. Co innego z rozwojem, gdzie nie spodziewaliśmy się problemów. Ze skrzydłami jest to podejście czysto matematyczne.
Zdjęcia: Ferrari