Grand Prix Kanady dla Lewisa Hamiltona przebiegło bez specjalnych sukcesów. Bolid Ferrari nie zapewnił żadnej walki o czołowe miejsca, a dodatkowa zła strategia umieściła go w pociągu DRS na kilk okrążeń. Okazało się, że nie tylko to stanowiło problem dla Byrytjczyka. Już podczas transmisji słyszeliśmy o bezimniennych uszkodzeniach w samochodzie z numerem 44, a po wyścigu poznaliśmy ich powód.
Niedługo po starcie rywalizacji Lewis Hamilton uderzył w… świstaka. Te małe zwierzątka są nieodłączną częścią weekendu w Kanadzie i zawsze sprawiają kłopoty zawodnikom. Tym razem wpłynęły one na rezultat Grand Prix dla Ferrari. Jak przyznał Brytyjczyk na konferencji, uderzenie w świstaka spowodowało dziurę w podłodze i uszkodzenia kanałów podłogowych, a następnie wystąpiły jeszcze problemy z układem hamowania.
– Dobrze zarządzałem oponami, więc byłem optymistycznie nastawiony. Potem nie widziałem jak to się stało, ale oczywiście słyszałem, że uderzyłem w świstaka, co było druzgocące. Kocham zwierzęta, więc jestem z tego powodu bardzo smutny. To okropne. Nigdy mi się to wcześniej nie przytrafiło. Ale podłoga, zasadniczo prawa strona, ma dziurę i wszystkie kanały się uszkodziły. Potem mieliśmy jeszcze problem z hamulcami w połowie wyścigu – powiedział po wyścigu Hamilton.
Poza utratą tempa z powodu uszkodzeń bolidowi SF-25 generalnie brakowało wystarczających osiągów, a sytuacji nie poprawiła strategia.
– Zostaliśmy na torze za długo przed pierwszym zjazdem, przez co wyjechaliśmy w tłoku. Jestem wdzięczny, że po prostu mogłem dokończyć wyścig w punktach, szczególnie z awarią hamulców. Bardzo potrzebujemy poprawek i jest wiele rzeczy, które wymagają zmiany, abyśmy mogli walczyć z przodu. […] Myślę, że gdyby wszystko potoczyłoby się perfekcyjnie, bez problemów, to mógłbym skończyć czwarty – dodał Brytyjczyk, komentując przebieg rywalizacji.
Fot: Ferrari