Mimo tego, że nowe regulacje techniczne wejdą w życie za niecałe pół roku, dalej budzą duże wątpliwości wśród kibiców oraz samych kierowców. Na temat swojego doświadczenia w symulatorze wypowiedział się Charles Leclerc.
Monakijczyk podczas weekendu wyścigowego w Austrii zapytany został o postępy w przygotowaniach do nadchodzącego sezonu. Temat zszedł głównie na dyskusje o przyszłorocznych bolidach, które budzą wiele wątpliwości.
Regulamin techniczny na sezon 2026 obecnie zakłada około 30% mniejszy docisk, aktywną aerodynamikę w miejsce systemu DRS oraz zupełnie nowe jednostki napędowe. W zasadzie każdy z tych punktów rodzi niepokój, a szczególnie kwestia silników, ponieważ wciąż nie jesteśmy w pełni pewni jak będą one wyglądały. Wiele symulacji potwierdza, że układ 50 – 50 silnika spalinowego do hybrydowego jest zły i może generować za mało mocy. Nieprzyjemny model jazdy potęguje jeszcze zmniejszenie docisku, co także jest jeszcze tematem rozmów na linii FIA – zespoły.
Właśnie te rzeczy budzą najwięcej obaw Leclerca, który podzielił się nimi podczas konferencji prasowej.
– Następny rok będzie bardzo ważny. W tym roku mamy kilka rzeczy do końca sezonu, które są już zaplanowane. Na przyszły rok wszystko jest nowe, więc trzeba o tym pomyśleć i to właśnie oczywiście robimy. To będzie kluczowe, aby dobrze zacząć przyszły sezon, więc nad tym pracujemy.
– Powiedzmy, że nie jest to najprzyjemniejszy samochód wyścigowy, jakim kiedykolwiek jeździłem, ale nadal znajdujemy się w momencie, w którym projekt jest stosunkowo nowy.Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy sytuacja ulegnie znacznej zmianie, ale nie jest tajemnicą, że przepisy na przyszły rok będą o wiele bardziej… prawdopodobnie mniej przyjemne dla kierowców.
– Nie mogę sobie jeszcze wyobrazić, jak będą wyglądać wyścigi i jak fajne będzie wyprzedzanie w przyszłym roku po wprowadzeniu tych nowych przepisów. Więc to jest coś, o czym wiem, że ludzie i zespoły, a także FIA są tego świadomi i prawdopodobnie jest nad tym trochę pracy. Nie wiem jednak, jak bardzo to się zmieni od teraz.
– Więc na razie nie jestem jego wielkim fanem, ale jest jak jest. To wyzwanie i chciałbym podjąć trud zmaksymalizowania zupełnie innego samochodu niż ten, którym jest teraz. Ale czy mi się to podoba? Prawdopodobnie nie.
Do słów Monakijczyka ustosunkował się szef Williamsa, James Vowles. Brytyjczyk powiedział, że koniecznym będzie zmiana stylu jazdy kierowców i to właśnie na tym powinni się skupić, a nie na krytykowaniu nowych przepisów. Później dodał jednak, że podziela obawy Leclerca w sprawie wyprzedzania, które może być bardzo trudne z powodu niewystarczającej mocy silnika.
– Musisz zmienić styl jazdy. To jak ze wszystkim. Musimy zmienić styl jazdy, aby dostosować się do tych samochodów.

– Myślę, że uczciwie będzie powiedzieć, że jesteśmy zaawansowani w stosunku do innych zespołów pod względem tego, co robimy, i „będzie lepiej”, to mój komentarz do Charlesa. To daje nam pewne wskazówki, gdzie są w tej chwili pod względem cyklu. Właściwie nie uważam, że regulamin na przyszły rok jest w ogóle zły. Myślę, że jest inaczej. Myślę, że jest praca do wykonania, ponieważ jestem trochę zaniepokojony tym, jak uzyskamy różnicowanie pod względem wyprzedzania. Jest kilka naprawdę szczegółowych rzeczy, które musimy uporządkować. Na przykład, czy jedziemy w trybie na proste na mokrej nawierzchni?
– Nie brzmi to zbyt ekscytująco ani poważnie, ale żeby to wyjaśnić, będziemy jechać na niskim biegu, a jeśli zapiszemy tryb jazdy na wprost i opona wyschnie, to przód samochodu ulegnie przetarciu. Więc są pewne szczegóły, które musimy ogarnąć i naprawić, ale zrobimy to w rezultacie. Ale tak naprawdę, gdy już pokonasz przeszkodę, po drugiej stronie pojawiają się pewne miłe rzeczy. Po prostu ich nie ma w tej chwili, więc czekam na przyszły rok, a nie na następną rundę.
Pomimo obaw o styl jazdy, Charles Leclerc pozostaje optymistą w tej kwestii i wsparł także Lewisa Hamiltona. Zaznaczył, że nawet w obliczu ich różnych sposobów jazdy są w stanie razem wypracować najlepsze możliwe rozwiązania.
– W ogóle mnie to nie martwi, bo poza zespołem zawsze jest to temat do rozmów, ale w zespole dysponujemy wszelkimi narzędziami, żeby dostosować samochód do mojego stylu jazdy lub do stylu Lewisa. Dlatego nie sądzę, żeby to był problem, chcę po prostu najszybszego samochodu, jaki jest możliwy w przyszłym roku. To jest dokładnie to, czego chce Lewis, a potem, gdziekolwiek będziemy w przyszłym roku, ustawię samochód tak, jak mi się podoba, a Lewis zrobi dokładnie to samo.
– Naprawdę się tym nie martwię. Myślę, że jesteśmy w czasach, w których w Formule 1, inżynierowie i technologia są na takim poziomie, że potrzebujemy po prostu najszybszego samochodu. Po prostu wprowadzamy go wtedy na tor i mamy całą dostępną swobodę. To nie jest tak jak 10 czy 15 lat temu, kiedy byłeś trochę wciśnięty w zakręt pod względem równowagi i nie miałeś narzędzi, aby samochód jechał szybciej. Teraz mamy te narzędzia, więc zdecydowanie się nie martwię.

Niewykluczone, że regulacje techniczne 2026 będą przypominać te z 2014 roku, kiedy także nastąpiła rewolucja silnikowa i aerodynamiczna. Kierowcy często wtedy narzekali na zbyt wolne tempo bolidów oraz brak poczucia jazdy Formułą 1. Po zaledwie trzech latach, w 2017 roku wprowadzone zostały nowe samochody, które zostały znacząco poszerzone, co zwiększyło ich docisk, a także opinię kierowców. Teraz dochodzi do tego jeszcze kwestia silników o większej liczbie cylindrów, która w ostatnim czasie była bardzo mocno podsycana przez ludzi padoku. Żadne decyzje w tym temacie nie zapadły, jednak niewykluczone, że gdyby regulacje na sezon 2026 okazałyby się porażką, to FIA szybciej przystąpiłaby do działania.
Fot: Ferrari, Williams