Ferrari zaliczyło bardzo słaby wyścig na Węgrzech. Charles Leclerc pomimo startu z pierwszego pola i prowadzenia stawki przez pół rywalizacji, finalnie znalazł się na czwartym miejscu. Lewis Hamilton był niemal niewidoczny i dojechał na tej samej pozycji, z której ruszył.
Problemy Leclerca zaczęły się nawarstwiać, kiedy w połowie rywalizacji musiał zacząć walczyć z dwójką kierowców McLarena jednocześnie. Monakijczyk musiał bronić pozycji na torze przed Oscarem Piastrim, ale równocześnie wisiało nad nim widmo Lando Norrisa jadącego na jeden pit stop. Finalnie Leclerca ściągnięto na drugi postój, kiedy stajnia z Woking użyła „najstarszego triku z książki” i nastraszyła Ferrari komunikatem o ściągnięciu Piastriego do boksu. Ferrari dało się złapać, a Oscar pozostał dłużej na torze, po czym bez problemu wyprzedził Leclerca po swojej zmianie opon.
Widoczny był bardzo duży spadek osiągów bolidu Charlesa, ponieważ w mgnieniu oka dogonił go także George Russell, który tracił do niego blisko 10 sekund. Monakijczyk był bardzo zdenerwowany stanem swojego auta, a także zaczął mówić o pewnej usterce, z którą Ferrari nie poradziło sobie dobrze.
– To jest niesamowicie frustrujące. Straciliśmy wszelką konkurencyjność. Musicie mnie po prostu posłuchać. Znalazłbym inny sposób na poradzenie sobie z tymi problemami. Teraz bolid jest po prostu nie do prowadzenia. Bezużyteczny. To cud, jeśli skończymy na podium – powiedział Leclerc przez radio. Wspomniany cud się nie wydarzył i skończył on finalnie wyścig na pozycji czwartej, otrzymując jeszcze 5 sekund kary za niebezpieczną jazdę.
Po wyścigu Charles był już bardziej komunikatywny i próbował wyjaśnić na czym polegał ich problem. Jak się okazało, jego przypuszczenia z bolidu nie okazały się w pełni zgodne z rzeczywistością i kłopot SF-25 leżał w podwoziu.
– Od około 40. okrążenia mieliśmy problem z podwoziem, teraz znam więcej szczegółów. W samochodzie oczywiście nie miałem pojęcia, co się dzieje. To znaczy, miałem pewne pojęcie, ale błędne, bo myślałem, że mamy nad tym kontrolę.
– Niestety mieliśmy problem z podwoziem, więc niewiele mogę dodać. To po prostu niezwykle frustrujące, kiedy walczymy się o zwycięstwo, mamy takie tempo jak na początku wyścigu, a później tracimy absolutnie wszystko, to jest bardzo frustrujące.
Bardzo ciekawe światło na tę sytuację rzucił George Russell, który posądza Ferrari o te same problemy, co podczas tegorocznego Grand Prix Chin. Według Brytyjczyka bolid Leclerca zbyt mocno ścierał tytanową deskę pod podłogą, za co grozi dyskwalifikacja. Russell dodaje, że inżynierowie Ferrari mieli to dojrzeć w trakcie wyścigu i po drugim pit stopie zmienili ustawienia silnika, tak aby pod koniec prostej generował mniej mocy, tym samym narażając deskę na mniejsze starcie. Dodatkowo zwiększyli ciśnienie w twardych oponach, co rażąco odbiło się na tempie Leclerca.
– No cóż, widziałem, jaki był powolny, więc założyłem, że coś jest nie tak. Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to to, że jechali zbyt nisko i musieli zwiększyć ciśnienie w oponach na ostatnim odcinku, ponieważ włączyli tryb pracy silnika, który powodował jego wolniejszą pracę pod koniec prostej, gdzie zużycie deski jest największe.
– [Leclerc] Nie powie ci, że są bliscy złamania przepisów. To jedyne, co przychodzi mi do głowy, biorąc pod uwagę czasy okrążeń, tryb pracy silnika i tym podobne, ale mimo wszystko jestem naprawdę zadowolony z naszego wyniku – komentował Russell.
Jeśli przypuszczenia Russella okazałyby się zgodne z prawdą, oznaczałoby to, że Ferrari dalej nie uporali się ze swoim największym problemem w tym sezonie. Kilkukrotnie osoby związane z Włoskim zespołem komentowały, że przez zbyt duże zużycie deski podpokładowej ich kierowcy nie mogą jechać pełnym, najszybszym tempem bolidu. Jest ono ograniczane przez konieczność podniesienia auta.
Nie wiadomo czy taki sam problem dotknął Lewisa Hamiltona, jednak on także nie może zaliczyć tego wyścigu do udanych. Tutaj z racji na charakterystykę toru, nie udało mu się przeprowadzić powrotu z odległych pozycji i ukończył rywalizację na dwunastej pozycji. W powietrzu wisi jeszcze ewentualna kara dla Maxa Verstappena za wypchnięcie Hamiltona z toru, lecz sam Brytyjczyk nie stawił się w pokoju sędziów, aby wyjaśnić sytuację, więc możliwe, że Holender nie otrzyma żadnej kary. Dla obu kierowców Ferrari przerwa wakacyjna przychodzi chyba w dobrym momencie, ponieważ obaj wyraźnie potrzebują odpoczynku od problemów na torze.
Fot: Ferrari