Stefano Domenicali wykluczył możliwość dołączenia dwunastego zespołu do stawki Formuły 1.
Szef F1 przed Grand Prix Włoch udzielił wypowiedzi, w której zdecydowanie zamyka drogę do jakichkolwiek rozważań na temat dołączenia kolejnej ekipy do stawki sportu. W sezonie 2026 po raz pierwszy od 10 lat na polach startowych ustawią się aż 22 auta, a nie 20 jak miało to miejsce przez kilka ostatnich mistrzostw. Cadillac, bo o nich mowa, w trudach uzyskał wystarczającą akceptację ze strony innych ekip oraz finalną zgodę FIA. Każdy nowy zespół to oczywiście straty finansowe dla innych, ponieważ pula podziału pienędzy płynących z Federacji musi zostać rozdzielona na więcej podmiotów. Domenicali zwraca jednak uwagę na inne aspekty.
– Musimy być ostrożni. Będziemy oceniać tylko oferty o dużym znaczeniu, ponieważ uważam, że jesteśmy już w punkcie, w którym nie ma już miejsca – logistycznie jesteśmy u kresu sił.
Przeciwnicy tej opinii mogliby powiedzieć, że podczas zawodów Formuły 3 ściga się aż 30 bolidów i nie powoduje to żadnych problemów. Auta F3 są jednak prawie dwa razy mniejsze od wielkich konstrukcji F1. Ponadto tych 30 kierowców nie ma swojego własnego miejsca w padoku; inżynierowie F3 podczas weekendu korzystają z pit wallu ekip F1, a dostęp do garaży także jest mocno ograniczony. Formuła 1 potrzebuje mieć komfortowe miejsce na zapleczu, aby dostatecznie dobrze przygotować się do rywalizacji o największe cele.
Domenicali mówi, że stale pojawia się zainteresowanie pewnych funduszy inwestycyjnych, które gotowe są wyłożyć duże pieniądze na projekt pod tytułem „Formuła 1”.
– Widzę duże zainteresowanie ze strony funduszy i inwestorów, którzy chcą kupić obecne franczyzy – nazwijmy je tak – ponieważ wartość zespołu rośnie wykładniczo, a co za tym idzie, rośnie również zainteresowanie finansowe inwestowaniem w F1. Widzimy to na własne oczy, ponieważ otrzymujemy wiele zapytań, a to samo dotyczy zespołów. Ale właśnie dlatego, że wszystko idzie dobrze, musimy zachować ostrożność i chronić wartość tego, co zbudowaliśmy.
Włoch wytłumaczył również, dlaczego w 2023 roku konsekwentnie odrzucano projekt 11. zespołu ze strony Andrettich. Michael Andretti miał ogromne problemy z uzyskaniem akceptacji ze strony innych ekip, czego ostatecznie nie udało mu się dokonać. Jego miejsce w projekcie większościowo zajęło General Motors i w ten sposób finalnie zaakceptowano nowy amerykański zespół, tyle że pod nazwą Cadillac. Ostatecznie grupa Andretti ma pewną władzę wewnątrz nowej ekipy, lecz sam Michael Andretti został odsunięty na bok.
– Zawsze twierdziliśmy, że dla nas [Liberty Media] kluczowe jest posiadanie projektu wysokiej jakości, który można ocenić w perspektywie średnio- i długoterminowej. Kiedy otrzymaliśmy projekt Andrettiego, nasza opinia była negatywna – nie dlatego, że Andretti nie był dobry. Mario [ojciec Michaela] to legenda, ikona tego sportu i przyjaciel. Po prostu nie dostrzegliśmy w projekcie istoty, którą uważamy za konieczną.
– Sytuacja zmieniła się, gdy pojawił się General Motors. Dostrzegliśmy znaczące inwestycje w ramach 10-letniego planu i od razu wyraziliśmy swoje poparcie, ponieważ wierzymy, że w tym przypadku projekt może przynieść systemowi wartość dodaną. Widzimy to już teraz – inwestują na rynku amerykańskim, aby promować swoją nową inicjatywę, co gwarantuje korzyści.
To prawda, na ten moment projekt Cadillac wydaje się prowadzony bardzo dobrze i jego przyszłość wygląda obiecująco. Co ciekawe, podczas GP Włoch rozgrywali oni swój własny wyścig w ramach wielkiej symulacji wewnątrz siedziby. Celem tego działanie była nauka zarządzania wyścigiem pod presją, choć oczywiście prawdziwej presji Formuły 1 na torze, nie da się oddać żadnym symulatorem.
Fot: Ferrari