W sezonie 2025 zobaczymy najprawdopodobniej czterech debiutantów: Jacka Doohana, Kimiego Antonellego, Olivera Bearmana oraz Liama Lawsona (ostatnia dwójka debiut ma już za sobą, lecz chodzi nam tu o przejechanie pełnego sezonu). Jednak jeśliby patrzeć jedynie po wynikach z Formuły 2 to nie są to pozornie najlepsze wybory. Żaden z nich bowiem nie wygrał sezonu w tej serii. Najwyższe miejsce to 3. Jacka Doohana w 2023 roku i Liama Lawsona w 2022. Dlaczego zatem to oni awansują do Formuły 1, a nie mistrzowie? Dzieje się tak z wielu powodów.
Pierwszym z nich są niezwykle ważne programy juniorskie. Bez ich pomocy dużo trudniej mimo dobrych wyników dostać się do F1. Każdy z wyżej wymienionych kierowców jest częścią programu rozwojowego jakiejś ekipy. Takie wsparcie to przede wszystkim to możliwość jazd próbnych na torze w bolidzie F1, który daje rzeczywisty obraz prędkości zawodnika. Jak się okazuje, tempo w F2, a F1 to zupełnie dwie inne rzeczy. Warto tutaj spojrzeć na kilka przykładów.
Najnowszym kierowcą wpisującym się w ten obraz jest Logan Sargeant. Były już junior Williamsa w 2022 roku zajął 4. miejsce w klasyfikacji generalnej na koniec sezonu. Stajnia z Grove zaufała wynikom z F2 i postawiła na Logana w sezonie 2023. Na tym jednak dobra jazda i rezultaty się skończyły. Amerykanin nie poradził sobie w Formule 1, zdobywając punkty tylko raz. Został on zwolniony ze swojej funkcji po Grand Prix Holandii w 2024 roku. Jego następcą do końca sezonu został Franco Colapinto, który w momencie awansu zajmował 6. miejsce w Formule 2. Nie był to oczywisty wybór, w zasadzie nikt nie wymieniał Argentyńczyka jako potencjalnego kierowcę Williamsa. Jednak Colapinto już w przeciągu kilku pierwszych wyścigów udowodnił, że jest zawodnikiem formatu Formuły 1.
Podobnym przypadkiem jest Oliver Bearman. Junior Ferrari nie ma za sobą rewelacyjnego sezonu F2, a mimo to kiedy zastępował Carlosa Sainza podczas Grand Prix Arabii Saudyjskiej oraz Kevina Magnussena w Azerbejdżanie, radził sobie świetnie.
O odwrotnej sytuacji można mówić w kontekście zwycięzców Formuły 2 z sezonów 2022 i 2023, a więc o Felipe Drugovichu oraz Theo Pourchaire. Pomimo wygrania mistrzostwa nie zanosi się na to, aby mieli znaleźć miejsce w F1. Trudno powiedzieć dlaczego tak jest, szczególnie w przypadku Pourchaire. Jako junior Saubera powinien mieć dość prostą drogę do kokpitu bolidu. Tak jednak nie jest. Z nie do końca wiadomego powodu nie bierze on nawet udziału w treningach jako junior. Tutaj dochodzimy do kolejnego pytania. Czy wyniki z Formuły 2 mają znaczenie?
Patrząc po wyżej wymienionych przykładach, odpowiedź nasuwa się dosyć negatywna. Może jednak należy zmienić sposób patrzenia na F2. Nie można zaprzeczyć, że jest to świetne miejsce do sprawdzania konsekwencji kierowcy, a co ważniejsze jego zachowania na torze. Jeżeli zawodnik będzie osiągać nawet dobre wyniki, ale przy tym „zarobi” punkty karne czy będzie regularnie rozbijać bolid, to jego szanse na F1 będą niewielkie. Następny ważny aspekt to sama charakterystyka Formuły 2. Obecna generacja bolidów zbudowanych przez Dallarę spotkała się raczej z negatywnym odbiorem przez ludzi z padoku. Podkreślają oni nieprzewidywalność oraz po prostu kiepską konstrukcję maszyny. W połączeniu z kapryśnym silnikiem Mecachrome daje to dosyć niewymierne połączenie. Oczywisty zatem staje się fakt, że kierowca z mniejszą dawką szczęścia od innych będzie miał gorsze wyniki, choć wcale nie musi być wolniejszy. Znakomitym przykładem jest Oliver Bearman, który w tym sezonie miał wiele problemów ze swoją maszyną oraz zespołem. Jednak kiedy Brytyjczyk wsiada do bolidu F1 nie można odebrać mu talentu oraz prędkości.
Mimo swoich wszystkich wad, Formuła 2 jest wciąż potrzebna dla młodych kierowców, aby mogli się rozwijać i być zauważani przez zespoły F1. Należy jednak zmienić nieco perspektywę odnośnie jej wyników i przestać patrzeć tylko na tabelę generalną. Rezultaty z F2, a F1 mogą bowiem diametralnie się różnić.
Zdjęcie: Red Bull Content Pool